Paweł Kruk (1944 – 2021)

fot. Rafał Krupa

10 marca 2021 roku z wielkim bólem pożegnaliśmy wspaniałego Człowieka, Honorowego Członka Towarzystwa Przyjaciół Warszawy.
Podpułkownik Paweł Kruk, dla nas Pan Paweł, spoczął u boku swojej Żony Danuty na Cmentarzu Południowym w Antoninowie.

Na uroczystości pogrzebowej, w obecności pocztów sztandarowych, w imieniu naszej organizacji wzruszające pożegnanie wygłosiła Kamila Gelert. Częściowo były to słowa osobiste, lecz jesteśmy przekonani, że każdy, kto znał Pana Pawła, mógłby je powiedzieć w swoim imieniu.

Kiedy wstąpiłyśmy do TPW Pan Paweł Kruk był jednym z jego głównych filarów. Nie ma z pewnością osoby z Towarzystwa, która by go nie znała, bowiem nie tylko pełnił funkcje skarbnika, ale też poświęcał swój czas wolny i pełnił dyżury w Towarzystwie prawie każdego dnia. Cokolwiek chciałoby się załatwić, w czymkolwiek znaleźć pomoc, zawsze był na posterunku.

W pierwszym kontakcie sprawiał wrażenie człowieka bardzo stanowczego i dość surowego, co budziło w nas lekki postrach, ale szybko okazało się, że za fasadą tej surowości kryje się bardzo ciepły człowiek, dobry i pomocny. Służył nie tylko radą, ale też szeroką wiedzą.

Zapamiętamy go takiego: z jednej strony elegancko ubranego, o nienagannej prezencji, z klasą, a z drugiej strony przebranego za pirata, Wokulskiego, czy jakąkolwiek inną postać, którą odgrywał na potrzeby gry terenowej dla dzieci czy na spacerach po Warszawie. Nie liczył się wiek. Liczyło się zadanie do wykonania. A z tego zawsze wywiązywał się perfekcyjnie.

Nawet gdy zdrowie już niedomagało, przychodził na wszystkie zebrania oddziału KORT, spotkania Towarzystwa, uroczystości związane z ważnymi dla Warszawy rocznicami i osobami z nią związanymi. Na spotkania przychodził przed czasem, z drobnym prowiantem i popijał herbatę, żeby poziom cukru się zgadzał.

W każdej dyskusji potrafił zachować zimną krew i jasny, otwarty umysł. Do samego końca w rozmowach telefonicznych pobrzmiewały anegdotki związane z obecną sytuacją społeczno-polityczną. Mimo pogarszającego się zdrowia niestrudzenie śledził informacje bieżące ze świata, jak i te dotyczące Warszawy.

Jeszcze kilka miesięcy temu zgodził się przygotować dla Powstańców Warszawskich prezentację o Marszałku Piłsudskim i kobietach obecnych w jego życiu. Nikt tak nie opowiadał o Piłsudskim. Nigdy nie zapomnimy wycieczki do Milusina, gdzie racząc się pyszną bezą w przyjemniej kawiarni mogliśmy wsłuchać się w snutą przez Pana Pawła opowieść o życiu miłosnym Marszałka.

Pomimo złego samopoczucia i trwających już od kilku lat problemów ze zdrowiem Jego postawa nie zmieniała się – dystans do świata, anegdota, żart to były sposoby Pana Pawła na radzenie sobie z rzeczywistością.

Co mnie zawsze inspirowało, to fakt, że nigdy nie było w Panu Pawle zgody na to, gdy Jego zdrowie rzucało Mu kłody pod nogi. Chociaż nie raz proponowałyśmy pomoc przy zakupach, posprzątaniu mieszkania, zawsze stanowczo odmawiał. Chciał sam. Kiedy nie mógł już czytać książek zakupił kartę pamięci, którą wręczył mi z prośbą o nagranie jak największej liczby audiobooków na rożne tematy. Nie tylko varsaviana i historia. Miało być rozmaicie i ciekawie.

Podczas naszych odwiedzin nie chciał nawet najmniejszej pomocy przy zaparzeniu kawy. Do końca walczył o swoją samodzielność. Takiego go zapamiętamy.

Niezależnie od tego, w co wierzymy w życiu, każdy z nas z pewnością pragnie, by śmierć nie oznaczała końca. Żeby tam dalej coś było, żebysmy mogli się znów spotkać. Tym sposobem nie musimy się z ludźmi żegnać, możemy im po prostu powiedzieć „do zobaczenia”.

Zatem do zobaczenia, Panie Pawle!

Wróć